Dwa tygodnie temu byłam na ślubie i weselu u swojej dalekiej kuzynki, która wychodziła za mąż za chłopaka pracującego w charakterze specjalisty IT w Krakowie, specjalista ds. IT Kraków. W całym swoim życiu byłam chyba na dwudziestu różnych uroczystościach zaślubin, jednak pierwszy raz uczestniczyłam w czymś tak oryginalnym i niespotykanym. Na weselu było ponad dziesięciu kolegów-informatyków Pana Młodego, z których każdy miał na sobie atrybut oznajmiający wszystkim wokół, że obraca się w branży informatycznej. Nawet Jarek, świeżo upieczony małżonek, miał spinki do mankietów w kształcie myszek komputerowych.
Zawsze myślałam, że informatycy, zapatrzeni w swój własny wirtualny świat, są odludkami i ludźmi, którzy nie potrafią się dobrze bawić. Jak się okazało, ekipa informatyków razem ze swoimi partnerkami rozruszała całe wesele. Próżno było szukać kogoś siedzącego za stołem – cały parkiet szalał z informatykami na czele. Wielu znajomych pana młodego porywało do tańca nieznane sobie starsze ciotki i kuzynki, które sunęły między innymi parami znów czując się młode i beztroskie. Wesele było zaplanowane do godziny czwartej, jednak w obliczu licznych protestów ze strony gości, zostało przedłużone do 6.00. Ja sama wybawiłam się za wszystkie czasy, żałując, że moje wesele nie było tak udane, jak wesele pana informatyka z panią kosmetyczką.