Korzystając ze sposobności chciałbym opowiedzieć Wam pewną sytuację, która przydarzyła mi się jakiś czas temu. Pewnego wiosennego piątku, wychodząc z biura, w którym od czterech lat pracuję na stanowisku specjalisty ds. IT, specjalista ds. IT Kielce, tak bardzo cieszyłem się z nadchodzącego weekendu i planowanego spotkania ze znajomymi, że nie mogłem skupić się na niczym innym, jak tylko na intensywnym wypoczynku. Wsiadłem do samochodu, przekręciłem kluczyk w stacyjce i jakby nigdy nic wróciłem samochodem do domu, gdzie czekała na mnie żona i dwójka moich dzieci. Wyszedłem z auta i skierowałem swe kroki do domu. Po pysznym obiedzie, dla mnie i mojej żony przyszedł czas na sjestę, podczas gdy dzieci pobiegły na dwór pobawić się w pierwszych promieniach ciepłego, letniego słońca. Żyć nie umierać. Po jakichś piętnastu minutach snu zostałem gwałtownie obudzony przez córki, które koniecznie chciały się zapytać dlaczego przemalowałem nasz samochód. Przyznam, że początkowo wydawało mi się, że nadal śnię, później nie rozumiałem o co chodzi dziewczynkom, aż w końcu za namową dzieci wyszedłem na dwór. Okazało się, że na naszym podjeździe, owszem, stoi Passat, ale nie nasz, granatowy, tylko jakiś inny, srebrny. Przez pięć minut stałem oniemiały i zastanawiałem się co też mogło się przydarzyć, że nasz samochód został podmieniony na inny. Drogą dedukcji doszedłem do tego, że w pracy nieopatrznie musiałem zabrać kluczyki od samochodu swojego kolegi i z nieuwagi przyjechać nim do domu. Nie wiem jak to zrobiłem.
Po wykonaniu kilku telefonów okazało się, że mój znajomy, właściciel srebrnego Passata, zorientował się, że zabrałem jego auto (moje nadal stało na parkingu pod firmą) i do domu wrócił komunikacją miejską. Nie mógł się do mnie dodzwonić, bo padł mi telefon, jednak uznał, że za jakiś czas na pewno zorientuję się w pomyłce.